"Za zamkniętymi drzwiami" B.A. Paris była pozycją, po którą sięgałam z obawą.
Już okładka zdawała się starczać za całą lekturę.
Wymowny tytuł uzupełniony serią pytań:
Perfekcyjna para?
Doskonałe małżeństwo?
Idealne kłamstwo?
sprawiał, że mało było miejsca na niedomówienia i jakiekolwiek zaskoczenie. Gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości, opis z czwartej strony okładki rozwiewał je całkowicie pytając ponownie: ... dlaczego Grace nigdy nie wychodzi bez męża z domu i dlaczego w oknach ich sypialni są kraty...
Nie musisz być nałogowym czytelnikiem, aby wiedzieć, jak to się wszystko dalej potoczy. A zatem ustalasz już zanim otworzysz książkę, że tematem będzie przemoc domowa. Tylko skoro wszystko jest takie oczywiste, o czym będzie kolejne trzysta stron?
I tu zaczyna się zabawa, bo nagle okazuje się, że historia warta jest tych trzystu stron, a Ty choć wszystko wiesz od pierwszych zdań, nie oderwiesz się, dopóki nie dotrzesz do ostatniego.
Powieść ma ciekawą konstrukcję, która umożliwia podtrzymywanie napięcia przez cały czas, aż do finału, który okazuje się zaskakujący, choć przewidywałeś go jeszcze przed otwarciem książki.
Historia podzielona jest na przeplatające się TERAZ i KIEDYŚ, przy czym to co dzieje się obecnie główna bohaterka Grace opowiada w czasie teraźniejszym, a wszystkie wydarzenia z przeszłości w czasie przeszłym. Ten zabieg sprawia, że dawne "idealne" życie wydaje się odległe i nierealne, a koszmar dnia codziennego bliski i jeszcze bardziej przerażający.
Książka świetnie opisuje mechanizm ulegania przemocy. Ostrzega, że absurd podawany w małych dawkach staje się normą i kolejne granice przesuwają się coraz łatwiej, a zło zwykle ma nieskazitelnie biały kołnierzyk. Udowadnia też, że w prawdziwej przyjaźni nie chodzi o to, żeby było miło.
Krótko mówiąc thriller naprawdę psychologiczny. Lubię, kiedy okazuje się, że dramatyczne zdarzenia nie zostały wymyślone tylko dlatego, że teraz przemoc sprzedaje się tak dobrze, że powstały po coś. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz