Google w 2010 roku obliczyło na użytek własnego projektu, że na świecie zostało wydanych w czasach nowożytnych 129 864 880 książek. Od tego czasu minęło już siedem długich lat.
O ile musiała się zwiększyć ta liczba?
A mimo to trudno spotkać książkę z nowatorską fabułą. Powtarzają się schematy, powtarzają twisty, łatwo przewidzieć zakończenie, a nawet tytuł jaki będzie miał następny bestseller. (Mam wrażenie, że jeśli zobaczę jeszcze jedną pozycję ze słowem Dziewczyna w tytule, to zacznę krzyczeć, choćbym była akurat w księgarni).
Powtarzalność motywów nie jest niczym złym. W gruncie rzeczy chodzi przecież o to, w jaki sposób autor podzieli się tym, co go dręczy. Z drugiej strony oryginalność jest w obliczu tej powtarzalności szczególnie cenna.
"Czasami kłamię" jest niepowtarzalna.
Narratorką jest Amber Reynolds, która zapadła w śpiączkę. Jej stan jest skutkiem wypadku samochodowego, ale policja szybko ustala, że Amber nie jechała sama, a na jej ciele są obrażenia nie spowodowane wypadkiem.
Kto zatem stoi za tym, co stało się Amber?
- Mąż, który staje się dla policji głównym podejrzanym, choć zapewnia, że kocha?
- Siostra, która nagle odkrywa, że Amber i przed nią miała tajemnice?
- Jedyna przyjaciółka Amber, Jo, której po wypadku nie da się zlokalizować?
czy może
- obcy mężczyzna, który wydaje się wiedzieć o niej więcej niż powinien?
W miarę upływu czasu Amber przypomina sobie coraz więcej. Gdyby jeszcze udało jej się odróżnić co dzieje się naprawdę, a co jest tylko wytworem uwięzionej w śpiączce wyobraźni. Dla czytających pewną wskazówką mogą być przeplatające się z narracją pamiętniki sprzed lat, ale trudno odkryć czyje wspomnienia kryją.
I co ma na myśli Amber deklarując już na pierwszej stronie, że czasami kłamie?
Fascynująca książka.
Będzie bestsellerem, chociaż wydawca nie zdecydował się na tytuł Dziewczyna w śpiączce.
A mógł.
Szacunek :)