sobota, 22 lipca 2017

"Lokatorka" JP Delaney



Podobno nie powinno się oceniać książki po okładce. No nie wiem... 

"Lokatorka" JP Delaney ma okładkę przepiękną. W ostateczności to ona zdecydowała o zakupie, bo z niewiadomych względów, wydawało mi się, że fabułę "Lokatorki" autor oparł o, dość już wyeksploatowany przecież, motyw dzielenia mieszkania przez kilka osób, z których jedna w końcu okazuje się nieobliczalna.
Jeśli też się tego spodziewasz, wiedz, że nic z tych rzeczy. 

To zupełnie nowa jakość.
Delaney (a raczej Anthony Capella, bo to jego pseudonim literacki) wspomina w końcowych podziękowaniach, że znalezienie klucza do opisania fabuły zajęło mu aż dziesięć lat. Z czystym sumieniem mogę napisać, że nie były to lata zmarnowane. 


Konstrukcja powieści jest oryginalna i nie pozwalająca odłożyć książki przed końcem, który o dziwo, nie był dla mnie zaskakujący, co zupełnie nie zepsuło wrażenia o książce, już po jej zamknięciu.
Skrawki historii opowiadane w pierwszej osobie o tym, co zdarzyło się PRZEDTEM i o tym, co dzieję się TERAZ przeplatają się, podobnie jak w thrillerze "Za zamkniętymi drzwiami". Tyle, że w przypadku "Lokatorki" snują je i n n e osoby - dwie młode dziewczyny, które mają okazję mieszkać w eksperymentalnym, inteligentnym domu, wybudowanym przez geniusza architektury Edwarda Monkworda. 

Emma i Jane. 
Jane i Emma. 

Dla każdej z nich to jest "teraz i tu" i każdą z nich spotykają niemal identyczne sytuacji życiowe - trauma, okazja na zamieszkanie w tym wyjątkowym domu, trudny proces weryfikacji przez właściciela, okres buntu wobec surowych zasad, jakie stawia on lokatorom, a nawet związek z nim, zdający się spełnieniem marzeń. Do tego wyglądają niemal identycznie.
Różnica jest w zasadzie tylko jedna.

Emma już nie żyje. 

Zginęła w niewyjaśnionych do końca okolicznościach. 
Jane o tym wie wynajmując dom, ale nie zraża się tym. Nie wie przecież nic więcej. Nie ma tu pamiętników, wyrytych na ścianie ostrzeżeń,  ani innych wskazówek. 
Wie o tym też czytelnik, czytając opowiadaną przez Emmę  PRZEDTEM historię, ale mimo to chce wiedzieć, co się naprawdę stało. Kto jest prawdziwym czarnym charakterem, a kto jedynie ukrywa własne odcienie szarości?

Jeśli wiesz o tym, że widoczne dla otoczenia wady są dużo mniej niebezpieczne niż te ukryte, odkryjesz to już w połowie książki. Nie przejmuj się. To jedna z tych powieści, których nie jest w stanie unicestwić żaden spoiler. 

Z tych względów opis na okładce "Lokatorki", że jest bardziej ekscytująca niż "Dziewczyna z pociągu", jest raczej reklamą dla "Dziewczyny z pociągu" niż dla niej samej. I piszę to, chociaż mnie się "Dziewczyna z pociągu" podobała na tyle, że znajdziesz ją tutaj. Samotną, bo o drugiej tak wyczekiwanej powieści Pauli Howkins "Zapisane w wodzie" nie przeczytasz, choć stoi na mojej półce dawno przeczytana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz