poniedziałek, 9 października 2017

"Metoda na wnuczkę" Marta Obuch


Doczekałam się... choć łatwo nie było, bo z niewiadomych względów nie w każdym empiku można ją znaleźć, a kupować e-booka nie chciałam wiedząc, że i tak skończy się na wersji papierowej, jak w przypadku "Trzeciej" Magdy Stachuli. Pod tym względem jestem niereformowalna. 
Ale na szczęście odkryłam jeden jedyny w sklepie egzemplarz w  trakcie jednej z moich "wycieczek sądowych". 

Zaczynałam z obawą, czy moje oczekiwania nie były zbyt wygórowane, a koniec końców książkę, która ma 431 stron przeczytałam w jeden dzień, choć nie był to dzień urlopu, ani odosobnienia od rodziny, więc mogłam poświęcić na nią tak naprawdę tylko kilka godzin wyrwanych z rytmu codziennych czynności. 

Było to możliwe, ponieważ czyta się ją ekspresowo. 
Książka jest niesamowita. Jej fabuła to niemal w stu procentach akcja. Wielkie poczucie humoru i wyobraźnia Autorki pozwoliły wykreować świetną historię, którą czyta się jednym tchem. 
To dzięki nim stworzyła fabułę, w której bohaterowie uczestniczą w kryminalnej aferze nie wychodząc praktycznie ze swojej własnej strefy komfortu, a dodatkowo są wyposażeni w takie cechy, które czynią ich zabawnymi, ale nie godnymi pożałowania. Nie ma tam budzących grozę zbrodniarzy, próżno szukać nawet ofiar. Ale jest tajemnica i dobra zabawa. A prowadzący śledztwo inspektor Marchewka nie ma sobie równych w literaturze, także dlatego, że jego udział w fabule jest wybitnie "poza proceduralny".
Rzadko zdarza się też w książkach tak cudowne przedstawienie pokolenia siedemdziesięciolatków, którzy zwykle w powieściach stanowią jedynie stały element wnętrza, potrzebny by główny bohater nie musiał mówić do siebie, gdy chce uchylić rąbka tajemnicy czytelnikowi lub pchnąć akcję do przodu. 
U Marty Obuch odwrotnie. 
To ludzie z krwi i kości, a ich plany i marzenia nie ograniczają się jedynie do świetlanej przyszłości wnuków. To pełnoprawni bohaterowie. W każdym momencie. Najczęściej zabawni, czasem denerwujący, ale nigdy "papierowi".

Główna bohaterka też o razu budzi sympatię. Słodzi miodem, "wibruje wysoko", nie lubi kwaśnej kawy, zbyt władczych mężczyzn i kobiet "bluszczy". A kiedy jeszcze okazało się, że w wolnych chwilach czyta Dary niedoskonałości Brene Brown wiedziałam, że na bocznym pasku bloga znajdzie się każda kolejna powieść Marty Obuch. A zatem znów czekam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz